
Pożar lasu w Węglińcu
Susza daje się we znaki. W Węglińcu ogień pochłonął ponad 4,5 ha powierzchni lasu. Kilkudziesięciu strażaków z KP PSP Zgorzelec oraz OSP walczyło z żywiołem w dniu 8 i 9 lipca ponad 21 godzin. Na pomoc ruszyły także samoloty gaśnicze. Leśnicy liczą straty w dziesiątkach tysięcy złotych.
Pożar wybuchł w niedzielę (8 lipca) około godziny 1.53 w nocy. Żywioł objął poszycie leśne, uprawę leśną (dąb) oraz drzewostan sosnowy powyżej III klasy wieku w Nadleśnictwie Węgliniec (leśnictwo Krucze Gniazdo). Akcja gaśnicza była niezwykle utrudniona, ponieważ płonął rozległy teren. Ogień powstał w dwóch oddalonych od siebie o około 200 metrów miejscach i bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Podjęte działania polegały na podaniu pądów wody w natarciu W-52 na źródło ognia. Po zlokalizowaniu pożaru i przybyciu kolejnych zastępów OSP podano kolejne prądy wody w celu oddzielenie strefy palnej od pogorzeliska, likwidacji ukrytych zarzewi ognia. W początkowej fazie akcji gaśniczej zaopatrzenie w wodę stanowił hydrant, z którego dowożono wodę. Następnie zorganizowano nowy punkt czerpania wody, którym był ciek wodny Czerna Mała. Po ograniczeniu rozprzestrzeniania się pożaru służby leśne przystąpiły do oborania terenu pogorzeliska. Zadysponowano dwa samoloty gaśnicze Dromader z lotniska w Lubinie i Zielonej Górze oraz samolot Antonow z lotniska w Poznaniu.
W działaniach gaśniczych w dniu 8 lipca uczestniczyło łącznie 16 zastępów straży pożarnej (5 JRG i 11 OSP) i 77 strażaków (17 z Państwowej Straży Pożarnej w Zgorzelcu oraz 60 druhów z Ochotniczych Straży Pożarnych z Węglińca, Czerwonej Wody, Ruszowa, Pieńska i Jagodzina).
Działania gaśnicze, z uwagi na dużą temperaturę gleby oraz jej struktura występowanie podłoża torfowego, prowadzone były w dniu 9 lipca przez 15 zastępów PSP i 2 OSP oraz służby leśne i trwały ponad 13 godzin. Działania JOP na miejscu pożarzyska polegały na podaniu 6 prądów w natarciu na zarzewia ognia. Dodatkowo prądami pod dużym ciśnieniem penetrowano głębsze warstwy gleby. Duża temperatura gleby oraz jej struktura (torf) znacznie utrudniały prowadzenie działań powodując ponowne występowanie ognia w miejscach, które była już schładzane prądami wody.
Informacja oraz zdjęcia: mł. bryg. Hubert Jarosz